Wprowadzenie tłumacza: Friedrich August von Hayek i proroctwo kryptowaluty, Jakub Chmelniak

Myśl samego Hayeka nie skupia się na wolności dla samej wolności ani na indywidualizmie dla samego indywidualizmu. Fundamentalnym zagadnieniem, eksponowanym już w Drodze do zniewolenia, jest postęp cywilizacji naukowo‑technicznej – ale rozumiany swoiście, czyli w gruncie rzeczy irracjonalnie. Tak, jak nie możemy w doskonały sposób zaplanować praw i instytucji swojego państwa czy społeczeństwa, tak też nie zdołamy nigdy zaplanować postępu cywilizacyjnego. Chcąc utrzymać jako taki postęp – a to jedyna droga zachowania i rozwoju tego, co obecnie uznajemy za cywilizację – musimy zapewnić warunki brzegowe odkrywania. Te warunki brzegowe wyznaczane są przez rule of law, rządy prawa, czyli taki wariant ustroju, który minimalizuje ryzyko utraty wolności przez jednostkę, zarówno w aspekcie indywidualnym, jak i społecznym (ekonomicznym). Nasz świat bowiem składa się z niezliczonych powiązań i relacji między ludźmi, stanowi tedy nieskończony zbiór możliwości i przyszłych scenariuszy. Dadzą się, owszem, wyodrębnić pojedyncze akty geniuszu, jak również celowe, skoordynowane działania, które autentycznie wpływają na bieg dziejów. Jednakże oddziaływanie tych wszystkich wydarzeń na całą tkankę społeczną jest z natury rzeczy zupełnie nieprzewidywalne. Zatem broniąc postępu, musimy polegać na czymś innym. Tymczasem – twierdzi Hayek – ów postęp, który mogliśmy obserwować od początku ery nowożytnej, a który wręcz eksplodował w wieku XIX, spowszedniał nam tak bardzo, że zapomnieliśmy, co w ogóle umożliwiło wystąpienie tego fenomenu, dlaczego mogło dojść do tak wielkiej przemiany świata i warunków życia ludzkiego.

Otóż postęp nie jest stanem naturalnym dla człowieka. Zgodnie z tym, co zapisali myśliciele szkockiego oświecenia, człowiek jest „z natury leniwy i opieszały, nieprzezorny i rozrzutny […] wyłącznie przymus okoliczności sprawia, iż zaczyna się zachowywać ekonomicznie i roztropnie, dostosowując środki do celów”. Postęp wymaga zatem stworzenia specjalnych warunków, które pomogą człowiekowi wytrwać w jego dziele; warunków, których niepodobna zapewnić raz na zawsze. Nie jest przypadkiem, że o ile w toku dziejów nie raz i nie dwa razy zdarzały się erupcje wynalazczości (tak było w Aleksandrii epoki hellenistycznej czy w piętnastowiecznych Chinach), o tyle w żadnym z tych miejsc i momentów dziejowych postęp nie utrwalił się jako główna zasada. „Przymus okoliczności” mógł zatem niejako kiełkować samorzutnie tu czy tam, jednak nigdzie indziej jak tylko w nowożytnej Europie udało się ustalić postępowe (w wymiarze cywilizacyjnym) zasady polityczne i moralne, które umożliwiły stanowienie nowych praw i instytucji.

Tenże „przymus okoliczności” wyznacza również konkretny horyzont moralny jednostki urynkowionej i wyindywidualizowanej ze społeczeństwa, człowieka ekonomicznego, samodzielnego gracza. Idąc tym tropem, można zasadnie pytać, czy – opisywany przez liberałów – samorzutnie ustanowiony bieg zdarzeń (nie miejmy wątpliwości co do tego, że wszystkie te procesy opisali uczciwie i rzetelnie), nie doprowadził aby do wykluczenia opcji stawania się nowych „ładów spontanicznych”. Lub zapytajmy w ten sposób: czy Hayekowe rule of law nie ginie wskutek swego podporządkowania zasadom bardziej prymarnym? Czy zasada wolności nie zostaje całkowicie zjedzona przez zasadę ekspansji, wyznaczającą podstawowy modus naszego myślenia o świecie (przy którym nabyta świadomość złożoności spraw ludzkich doprawdy niewiele znaczy) i o postępie w ramach tego świata? Czy zresztą zrozumienie sukcesu cywilizacyjnego nowożytnej Europy nie wymaga głębszej refleksji nad tym, co ten sukces poprzedza i warunkuje (a nie „jedynie” służy, do pewnego momentu, podtrzymaniu jego skutków)? Liberalizm – i inne prądy myślenia nowoczesnego – wyłaniają się z chaosu, jaki zapanował w świecie zachodnim po upadku Christianitas. Perspektywa Hayeka – który, owszem, skutecznie przypiera do muru nie tylko wyznawców socjalistycznego credo spod znaku Karola Marksa, ale i szerokie rzesze „zdroworozsądkowych” entuzjastów nowoczesnego państwa – niekoniecznie może uchodzić za perspektywę wystarczająco uniwersalną; sięgając po starożytne kategorie taxis i kosmos, niekoniecznie umożliwia nam rozumienie myśli skupionej na odkrywaniu ładu kosmicznego (raczej aniżeli stanowieniu postępu); niekoniecznie też przydaje się do rozumienia ostatecznych celów, jakie zwykł stawiać przed sobą rozum.

Wziąwszy to pod uwagę, warto odnotować szczególne znaczenie Hayeka na gruncie amerykańskim. Był on po wojnie związany z ośrodkiem chicagowskim. Droga do zniewolenia okazała się olbrzymim sukcesem. Niezwykle udane tournée wykładowcy, które odbył w 1945 roku, stanowiło nader wymowne potwierdzenie popularności jego idei. Odpowiadały one wszak na potrzeby wzmożenia intelektualnego, mającego wydobyć i uzasadnić przewagi „wolnego świata” w konfrontacji ze Związkiem Radzieckim. Intelektualna Ameryka pozostawała wówczas pod przemożnym wpływem ekonomicznych nauk Johna Maynarda Keynesa, łączonych w praktyce z doświadczeniem New Dealu. Świeży impuls, będący w znacznej mierze rezultatem myśli Hayeka, zadziałał wpierw jako swego rodzaju odtrutka, by z czasem urosnąć i okrzepnąć do postaci nowej wielkiej doktryny – neoliberalizmu. Z tego punktu widzenia nasz autor wpisuje się w długi szereg emigrantów ze Starego Kontynentu (takich jak Leo Strauss, Eric Voegelin czy Hannah Arendt), którzy – mniej lub bardziej rozmyślnie – przekazywali Amerykanom w pełni dojrzałe owoce europejskiej nauki i filozofii, doprowadzając niejako do pełnej absorbcji dziedzictwa Zachodu przez elity światowego supermocarstwa. Paradoksalnie oznaczało to zagubienie bądź zapomnienie szerokich połaci rodzimej refleksji wokół problemów natury ludzkiej i losów cywilizacji. Ta zaś refleksja – wbrew może pewnym stereotypowym mniemaniom – nieco wcześniej, na początku XX wieku, zdołała się wznieść na poziom bardzo wysoki. Przynajmniej w odniesieniu do twórczości Paula Elmera More’a i Irvinga Babbitta, twórców tzw. ruchu humanistycznego, możemy mówić o wielkich dokonaniach intelektualnych, które można i należy zestawiać także z tym, co pisał Hayek, myśląc o znaczącym uzupełnieniu i pogłębieniu zarysowanej powyżej perspektywy „starego wiga”.

Jakub Chmielniak